Zamieszczamy i dzielimy się z Wami ostrożnym spojrzeniem na Prowokatywność… Tym samym zapraszamy do Waszych własnych przemyśleń i wniosków 😊
„W terapii prowokatywnej bawisz się z klientem w adwokata diabła. To jak żartobliwe przekomarzanie się dwojga bliskich przyjaciół”
/Frank Farrelly/
Być może z powodu mojej odrobinę buntowniczej natury, tej części mnie, która rezonuje z powiedzeniem, “Dobrze wychowane kobiety rzadko tworzą historię”, zaczęłam szukać w Google alternatywnego podejścia do coachingu tradycyjnego. Jako ambitna absolwentka International Coach Academy (ICA), byłam zanurzona po uszy w Kodeksie Etycznym International Coaching Federation (ICF), organizacji, która reguluje zasady w branży usług coachingowych, i czułam się dość przytłoczona. Tyle aspektów do przemyślenia i do wkomponowania w mój styl coachingu, który – przed ICA – składał się głównie z instynktownego podejścia do każdego, kto usiadł przy moim kuchennym stole, aby – że tak to ujmę, szukać odpowiedzi na życiowe pytania. Wtedy zaczęłam w naturalny sposób wprowadzać to, czego już nauczyłam się w programie ICA, w moją wizję tego, jak chciałam pracować. Cenna wiedza zdobyta podczas nauki znacznie powiększyła repertuar moich coachingowych umiejętności i pozwoliła lepiej zrozumieć cały proces coachingu.
Kiedy jednak zaczęłam naprawdę współpracować z klientami (i wewnętrznymi, i zewnętrznymi) zgodnie z wytycznymi ICF, zaczęłam czuć, że kiedy staram się trzymać tej raczej rygorystycznej formy profesjonalnego coachingu, zaczynam tracić swoją spontaniczność, swoją kreatywność, swoje pragnienie, aby dodawać klientom energii. Czułam, że te wytyczne mnie ograniczają. Zastanawiałam się nad każdym swoim słowem, żeby zadać pytanie otwarte. Byłam sfrustrowana, bo nie mogłam zaproponować bardziej bezpośredniej porady, powiedzieć tego, co naprawdę myślę. Nawet przy wprowadzeniu pewnej lekkości do sesji, czułam się kontrolowana, cenzurowana. Spotykałam się z klientami, którzy – nawet przy najlepszych pytaniach i przy najbardziej aktywnym słuchaniu, jakie mogłam zaproponować – nie byli w stanie ruszyć naprzód. Czy tradycyjny styl coachingu nie sprawdził się u mnie, u nich? Czy to ja zawiodłam swoich klientów?
To była sprawa dla Doktora Google. Musiałam się dowiedzieć, czy tradycyjny coaching, a raczej – coaching zgodny z wytycznymi ICF, był przyjacielem, czy wrogiem tego, co zawsze chciałam dostarczać moim klientom: nieprzefiltrowane wrażenie nieustraszonej, zabawnej, pełnej pasji, kreatywnej kobiety, która wciąż się doskonali. Skoncentrowałam się na poszukiwaniu najlepszego sposobu na wspieranie innych w ich podróży. Uznałam, że tym, co najbardziej kocham w coachingu, jest koncepcja, że każdy z nas – każdy z naszych klientów – zawsze ma odpowiedź. Sztuka coachingu to umiejętność ściągnięcia tych zewnętrznych warstw, jednej za drugą, żeby dostać się do “złota”, które nazywam “magiczną strefą”, w której wszystko jest możliwe. Tymi warstwami mogą być ograniczające przekonania, lęki, brak pewności siebie, głosy zewnętrzne i – jeżeli uznamy, że jesteśmy ludźmi – wszyscy te warstwy posiadamy. W swoim życiu napotykałam i wciąż trafiam na wyzwania związane z zapalczywością, determinacją i – po przepracowaniu każdej warstwy – podejściem w stylu “To Nic Wielkiego”. A zatem, kiedy słyszałam, jak klienci na każdej kolejnej sesji wracają wciąż do tych samych problemów, z ledwie zauważalnym postępem czy wzrostem motywacji do głębszej pracy, byłam bardzo spragniona, aby się dowiedzieć, jak wstrząsnąć sesją w taki sposób, żeby jak najlepiej posłużyła klientom.
Po godzinie wpisywania w wyszukiwarkę każdego możliwego słowa, od “lekkość w coachingu” po zwyczajne “mówienie jak jest coaching”, jakoś znalazłam “Coaching Prowokatywny”. Aha! – pomyślałam. Wiedziałam, że nie jestem jedyną osobą, która uważa, że niektórzy klienci potrzebują od czasu do czasu delikatnego popchnięcia w odpowiednim kierunku. Ale prowokowanie klienta… poważnie?
Coaching Prowokatywny w dużym stopniu opiera się na technikach terapeutycznych stosowanych przez terapeutę/pracownika socjalnego Franka Farrelly’ego (albo Franka, jak wciąż, dwa lata po jego śmierci, z czułością mówią o nim przyjaciele i współpracownicy), najbardziej znanego z wydanej w 1974 roku książki Provocative Therapy (Terapia Prowokatywna). W książce tej Frank definiuje Terapię Prowokatywną jako “próbę sprowokowania klienta do określony ch reakcji”. Dalej wyjaśnia:
… to, co odróżnia terapię prowokatywną od pozostałych sposobów podejścia, to pewien stopień bezpośredniości i wykorzystanie konfrontacji, sprzeczny i niejednoznaczny styl komunikacji, systematyczne wykorzystywanie zarówno sygnałów werbalnych, jak niewerbalnych oraz wystrzeganie się poczucia godności zawodowej, a także świadome wykorzystanie humoru i błazenady.
Mimo, że Frank Farrelly niestety zmarł w 2013, Terapia Prowokatywna wciąż żyje i ma się dobrze, razem z Nickiem Kempem i Jaapem Hollanderem, dwoma z byłych uczniów i bliskich współpracowników Farrelly’ego.
Przy wieloletnim wsparciu i pod przewodnictwem Farrelly’ego, Nick Kemp, zamieszkały w Wielkiej Brytanii entuzjasta NLP i długoletni przyjaciel i współpracownik Franka, dostosował jego dzieło do własnej metody, Provocative Change Works™ albo – w skrócie – do modelu PCW. Kemp opisuje go jako “umiejętność pracy z zastosowaniem prowokacyjnej rozmowy w celu wywołania szybszych i trwałych rezultatów u klienta” (nlpacademie.nl). Warsztaty, szkolenia i kursy mistrzowskie modelu PCW dostępne są na całym świecie (istnieje nawet japońska wersja strony internetowej PCW). W mojej osobistej misji, aby dowiedzieć się więcej na temat coachingu prowokatywnego, wzięłam udział w jednym ze szkoleń Kempa, o którym opowiem w dalszej części tego artykułu. Kemp jest również założycielem The Association of Provocative Therapy (ASPT – Stowarzyszenie Terapii Prowokatywnej), a po śmierci Farrelly’ego także “strażnikiem” bogatej kolekcji nagrań i zapisków Franka Farrelly’ego.
Dr Jaap Hollander (rzeczywiście – zamieszkały w Holandii), autor jednej z nielicznych książek napisanych na ten temat (poza Farrellym), “Provocative Coaching: by making them worse (Coaching Prowokatywny: Polepszanie sytuacji poprzez jej pogarszanie)” jest psychologiem klinicznym, trenerem NLP i współzałożycielem Institute of Eclectic Psychology (Instytutu Psychologii Eklektycznej). Hollander również był jednym z pierwszych uczniów “Franka” (Farrelly daje książce Hollandera “łapkę w górę”, zauważając, że “…większość osób rozumie konfrontacyjny aspekt Terapii Prowokatywnej, ale Jaap jest jednym z nielicznych, którzy rozumieją również to, jak istotny jest humor.”) Książka Hollandera – złożona w znacznej mierze z sesji prowokatywnych wziętych z różnych seminariów i szkoleń w całej Europie – to zabawne i cenne źródło, pozwalające zrozumieć, jak można zastosować terapię prowokatywną w sesjach coachingowych. Na pierwszy rzut oka konwersacyjny styl każdej sesji (zapisany w formie dialogu, jak w sztuce) jest w znacznej mierze, a nawet całkowicie zdominowany przez coacha. W trosce o wytrzymałość czytelnika tego artykułu powstrzymam się przed przytaczaniem masy interesujących dialogów z książki Hollandera i z wideo Kempa (które omówię poniżej). Jednak na pierwszej stronie Wstępu Hollandera znajduje się taka konwersacja (niewielki fragment):
Coach Jaap (dotykając ramienia klienta): Więc, powiedz mi, w czym problem?
Klient/Student: Stałem się totalnym monomaniakiem…Robię tylko jedną rzecz. No, może jeszcze kilka drobnych rzeczy, ale głównie robię tylko jedną rzecz.
Coach Jaap: I wszyscy wiemy, co to jest, prawda?
Klient/Student (chichocząc): Tak?
Coach Jaap: Tak, ale nie chcę cię zawstydzać informacjami o twoim życiu seksualnym.
Poczułam się zażenowana, zatrzasnęłam książkę w obawie, na co jeszcze mogę tam trafić. Odważnie kontynuowałam lekturę, i mimo że trochę przekonało mnie zastosowanie humoru i żartobliwych prowokacji, nigdy nie poczułam się całkiem komfortowo w obliczu sposobu, w jaki coach Jaap porozumiewał się ze swoim klientem. Powyższa konwersacja rozstrzygnęła się tym, że – po pewnych intensywnych prowokacjach w te i wewte – klient uparcie głosił, że zdecydowanie znajdzie sposób na to, żeby spędzać więcej czasu na swoim hobby, czyli grze na flecie. Stwierdziłam, że można to uznać za “zwycięstwo”. Szczerze mówiąc, w tym momencie wyglądało to tak, że zaczęłam wertować książkę Hollandera w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby zrehabilitować coaching prowokatywny. I było tam coś takiego…
Zaczęłam identyfikować oczywiste różnice między coachingiem tradycyjnym i prowokatywnym. Na 136. stronie swojej książki Hollander porównuje oba modele w takiej tabeli:
|
Prowokatywny |
Tradycyjny |
Wyższy cel |
Osobista skuteczność/rozwój |
|
Archetyp (Tożsamość) |
Błazen Kpiarz Mistyfikator |
Uzdrowiciel Mądry starzec/mądra staruszka |
Przekonania |
Pociągnij osła za ogon Wyzwanie tworzy więź Człowiek wytrzymały |
Idź prosto do celu Dystans tworzy szacunek Człowiek zagrożony |
Potencjał |
Wymagający Humor Serdeczność |
Analiza Struktura Empatia |
Zachowanie |
Jesteś zbyt tępy To nie jest żaden problem Hę? |
Dasz radę! To musi boleć Następny krok to… |
Warunki |
Kontrakt: Zaakceptowanie coacha w roli pomocnika |
Informacje odnośnie metod stosowanych w coachingu prowokatywnym, które dotąd zebrałam, były niespójne z tym, czego nauczyłam się w ICA, a ja – o ironio! – poczułam się przywiązana do tego tradycyjnego modelu. Czyżby ta podróż w Coaching Prowokatywny sprowokowała mnie do tego, żeby dać tradycyjnemu coachingowi jeszcze jedną szansę?
Postanowiłam pójść dalej, z otwartym umysłem zbadać go po to, żeby odnaleźć najbardziej użyteczne bryłki w tym rzeczywiście radykalnym modelu coachingowym, nawet gdybym miała jedynie dołożyć nowe narzędzia do mojej skrzyni z umiejętnościami. Szczególnie interesowało mnie to, jak bezpiecznie zastosować coaching prowokatywny w “realnym świecie”, jak to tak naprawdę “wygląda” i jak bardzo prowokacyjny może być/jest coach? Przede wszystkim, jak “prawdziwi” klienci odnoszą się do coachingu prowokatywnego? W końcu wszyscy “klienci” z książki Hollandera to uczestnicy seminariów, którzy zapłacili za to, żeby nauczyć się tego, jak stosować coaching prowokatywny we własnych gabinetach i na ochotnika zgłosili się do odgrywania roli “klienta” podczas prezentacji. Interesowały mnie prawdziwe zgłoszenia klientów.
Zachęciło mnie to, że być może znajdę odpowiedzi na większość moich pytań, jeżeli wezmę udział w trzymiesięcznym programie pilotażowym, proponowanym przez Nicka Kempa. Coaching prowokatywny prezentuje się coachom, praktykom NLP i terapeutom, analizując materiały wideo z sesji na żywo, przeglądając uwagi w odniesieniu do prowadzącego i do reakcji klienta. Dodatkowo Nick umożliwia trzy indywidualne spotkania ze sobą (jeden na jeden) poprzez Skype. Czas i cena były w porządku, zapisałam się.
Dostaliśmy linki do czterech nagrań wideo, z których każde pokazywało Nicka jako coacha z klientem/studentem: pierwszym był “Clifford, który siebie nie lubi’; drugim – “Neil”, który chce “być na tyle odważny, żeby założyć własną działalność”, a trzecim – student z Indii, który boi się publicznych wystąpień. Czwarte wideo pokazywało Franka Farrelly’ego z klientką/studentką Amandą, która ma ochotę na papierosa, kiedy wychodzi ze znajomymi, mimo że rzuciła palenie wiele lat temu. Nick załącza plakat “Postawy Prowokatywne”, który przygotował w celu zilustrowania sygnałów (postaw) werbalnych i niewerbalnych, jakich używa podczas sesji. Postawy te obejmują przyspieszanie tempa, celowe niezrozumienie klienta, przedrzeźnianie klienta, przerywanie klientowi, obwinianie wszystkiego i wszystkich za problem, udawane niedowierzanie, głośniejsze mówienie, udawane znudzenie, wyolbrzymianie wszystkiego itd. Zostaliśmy poproszeni o to, żeby zaobserwować, w jaki sposób stosowana jest prowokacja w celu zmiany przekonań klienta, które postawy prowokatywne są używane i dlaczego, jaki język niewerbalny zastosowano i w jaki sposób użyte zostały metafory i storytelling, aby przenieść klientów z jednego stanu w inny.
Przytoczę tutaj mały fragment nagrania z Frankiem Farrellym i Amandą, Sesja o Śmierci i Paleniu, po prostu po to, żeby nadać moim przemyśleniom na temat coachingu prowokatywnego pewien kontekst:
Frank i Amanda siedzą w wygodnych krzesłach na scenie, między nimi stoi mały stolik. Oboje siedzą swobodnie.
FF: Zaczynamy.
FF: Amanda, jaki masz problem?
A: Problem w tym, że jestem wysportowaną osobą, uprawiam dużo sportu, dużo biegam, zbieram pieniądze na cele charytatywne, uwielbiam tę część mojego życia. Kiedyś byłam palaczką. Rzuciłam to, ale teraz zauważyłam, co się dzieje, kiedy spotykam się z osobami, których nie widziałam od dłuższego czasu, ale z którymi kiedyś paliłam, chcę zapalić.
FF: Taa… (wzrusza ramionami).
A: I to jest wkurzające, bo już nie jestem tą osobą, co wtedy. Jestem sportsmenką…
FF: Wiem, ale…no, jesteś sportsmenką? Tak się określiłaś…Wygrałaś jakieś zawody?
A: (z uśmiechem) Nie..
FF: No to nie jesteś sportsmenką, jesteś tylko amatorką, dyletantką, która rości sobie prawo do pewnego aspektu swojej tożsamości, jaki chciałabyś mieć, ale nie masz. Więc się nie przejmuj i sobie zapal! (Amanda i FF się śmieją)
FF: Wiesz, Edgar Casey mówi, że można palić sześć papierosów dziennie i to nic nie zaszkodzi…to tylko zwykły papieros…
A: Ale gdybym tak zrobiła, to następnego dnia bym to poczuła, jakbym poszła biegać.
FF: No to wtedy byś się mogła kopnąć, wiesz, skip C… potrafisz kopnąć się w tyłek, kiedy biegniesz?
A: Jeszcze nie próbowałam.
FF: No, no to spróbuj. To znaczy, albo możesz sobie mamrotać o konsekwencjach, jak tak sobie idziesz. Wiesz, “nie jesteś zdyscyplinowana”… Ile masz lat?
A: 43
FF: 43? O cholera! Nie wyglądasz na więcej niż 39. No dobrze…ok, 43. Często ludzie cię biorą za młodszą?
A: Zależy od pory dnia.
FF: Taa, i od oświetlenia… Willie Nelson tak śpiewa: “Wszystkie dziewczyny są ładniejsze przy zamknięciu” (w barze)… śmieję się…. “Cześć, młoda damo, wiesz…no wiesz, tego typu rzeczy.”
A: Mmm…
FF: Czy twoi znajomi mówią: “och, ona jest taka wysportowana!” i jakieś takie rzeczy?
A: (zamyślona…) Co mówią moi znajomi?
FF: No, pewnie nie za dużo, skoro…
A: Rzeczywiście nie mówią za wiele.
FF: A, no tak. Czyli mają to w dupie.
A: Nie obchodzi ich to.
FF: Nie! Nie!
A: Bo mam 43 lata, no wiesz. To mój wybór.
FF: (pochylając się do przodu) Twoje co?
A: To mój wybór.
FF: Co powiedziałaś przed tym?
A: Bo mam 43 lata.
FF: Och, 43. Myślałem, że powiedziałaś 14, pojechałem, co?
A: Nie, nie 14.
FF: Nie 14. No w porządku… każdy kiedyś z jakiegoś powodu umiera. A niektórzy byli sportowcy, o Boże, oni umierają z płucami w strzępach. Co? Nie wierzysz? Serce się robi za duże, pęka, normalnie je rozsadza, wiesz o tym?
A: (wpatruje się w niego z uśmiechem) Bo za dużo ćwiczą…
FF: Tak, właśnie.
Ta sesja trwa jeszcze przez piętnaście minut, krążąc chaotycznie wokół tematu umierania, że to jest nieuniknione itd.
W pewnej chwili, prawie na końcu, Frank pyta Amandę, “Jak myślisz, ile czasu upłynie zanim zapalisz kolejnego papierosa?” Amanda zastanawia się i odpowiada, “Pewnie…” Frank mówi, “No, szczerze… więc….” Amanda, “No cóż, to zależy. Dziś wieczorem wychodzę z dwojgiem znajomych, którzy nie palą, więc pewnie to się nie wydarzy.” Frank: “Ale, TY możesz zapalić!” i podczas gdy Frank wciąż jej przerywa, Amanda mówi, “Nie chcę. Nie, nie chcę. To jest antyspołeczne, to…”
Mniej więcej w tym momencie timer przerywa sesję, a Amanda zostaje poproszona o informację zwrotną. Wskazuje i dzieli się (po tym, jak Frank kilka razy jej przerwał) tym, że ta sesja w pewien sposób pomogła jej się rozluźnić w kwestii tego problemu, że czuła, jakby to nie była ograniczająca ją decyzja.
Zamiast wnikać jeszcze głębiej w działania podczas tych sesji prowokatywnych i ponieważ głównym celem mojego artykułu na temat Przemyślanego Przywództwa było określenie 1) czy coaching prowokatywny może “pasować” do mnie jako coacha lepiej niż coaching tradycyjny oraz 2) które elementy, jeżeli w ogóle jakieś, mogę wziąć pod uwagę jako narzędzia w mojej własnej pracy, przedłożę teraz moje przemyślenia, rozwijając te aspekty coachingu prowokatywnego, które odnoszą się do wymienionych pytań.
Kiedy Coaching Prowokatywny jest odpowiedni i ma uzasadnienie? Moja pierwszą obawę co do zastosowania sesji coachingu prowokatywnego budzi to, jak ocenić, czy ten typ sesji jest odpowiedni dla mojego klienta. Moje obserwacje ograniczają się do materiałów wideo Kempa i do opisów prezentacji Coachingu Prowokatywnego z książki Hollandera. Obaj moderatorzy zaangażowali studentów, którzy uczestniczyli w ich warsztatach albo szkoleniach i z dużym prawdopodobieństwem byli świadomi tego, jakiego rodzaju coaching otrzymają, kiedy zgłoszą się na ochotnika do roli “klienta”. Problemy, jakie przedstawili w prezentacjach, były prawdziwe, ale zaczęłam się zastanawiać, jak klienci w “prawdziwym świecie” odniosą się do tych technik.
Hollander sugeruje, że coaching prowokatywny może być szczególnie korzystny w przypadku klientów, którzy – mimo najlepszego wsparcia, uznania, zaangażowania i życzliwej rady ze strony coachów – nie “zdrowieją”. Uważa, że niektórzy klienci, o silnym oporze wewnętrznym, często nie są w stanie przyjąć na siebie odpowiedzialności za własną zmianę. Kemp stosuje swoje podejście do klientów, którzy (między innymi) pragną większej wolności i możliwości wyboru, i dlatego muszą przejść od stanu “zablokowania” do “stanu bardziej płynnego”. Obaj moderatorzy włączają również w swoje sesje coachingowe takie techniki, jak hipnoza, NLP, psychoterapia Gestalt oraz dialog.
Moje przemyślenia: Wydaje się, że typy klientów opisane przez Hollandera i Kempa reprezentują typy tych samych klientów, którzy równie dobrze skorzystaliby z tradycyjnego coachingu. Zdecydowanie uważam, że klient nie “zdrowieje”, bo to sugeruje, że klient wcześniej nie czuje się najlepiej; Klienci są raczej z jakiegoś powodu “zablokowani” albo nie są w stanie ruszyć naprzód. Biorąc to pod uwagę, zaproponowanie coachingu prowokatywnego jako jednej z wielu metod po to, aby jak najlepiej przysłużyć się procesowi klienta, wydaje się być całkowicie dopuszczalne. Gdybym przeszła szkolenie z techniki coachingu prowokatywnego i czułabym się pewnie stosując tę technikę, z pewnością wzięłabym ją pod uwagę jako jeden ze sposobów do zaproponowania klientowi, ułatwiający jego zmianę. Czuję jednak, że musiałabym wiedzieć, bez cienia wątpliwości, że klient jest gotowy na tego typu pracę. Innymi słowy, nie zastosowałabym tej metody w pracy z klientami, którzy przeżyli traumę lub którzy są szczególnie wrażliwi albo słabi.
Jeszcze coś, czego zabrakło mi w zebranych opisach relacji między Prowokatywnym Coachem a Klientem, to bardzo istotny element zaufania. Nie potrafię sobie wyobrazić wprowadzenia tej metody bez zbudowania pełnej zaufania współpracy z moim klientem. Dlatego też powstrzymałabym się przed zastosowaniem tej techniki, zanim nie poczułabym z wystarczającą pewnością, że w naszej relacji istnieje znaczny poziom zaufania.
Autor referatu: Kathleen Vellinga-Suprata