O sztuce, improwizacji, humorze i perspektywach … w życiu człowieka i pracy aktora

Rozmowy

Joanna: Czym dla Ciebie jest improwizacja?

Oskar Hamerski: Kiedy pierwszy raz spotkałem się z improwizacją teatralną poczułem, że znalazłem coś za czym zawsze tęskniłem, chociaż nie zdawałem sobie z tego sprawy. Pamiętam chwilę w autobusie, kiedy otworzyłem książkę Keitha Johnstone’a „IMPRO” i czytając co jakiś czas wybuchałem śmiechem. Myślałem: tak – dokładnie tak! Czemu nikt wcześniej mi tego nie powiedział? Johnstone pisał tam o tym, jak człowiek z biegiem lat traci ostrość widzenia, jak świat mu szarzeje i staje się nudny i o tym, że powodem tego wcale nie jest upływ lat, ale brak ostrości umysłu. Człowiek powoli betonuje się w schematach na temat siebie i świata, czego konsekwencją jest utrata radości życia i zahamowanie rozwoju. Lekiem na to jest odzyskanie spontaniczności.

Wiąże się to z pracą nad wieloma czynnikami, które ją warunkują. Najważniejszym z nich jest odzyskanie wewnętrznej prawdy. Co teraz naprawdę myślę, co teraz naprawdę czuję, co teraz naprawdę robię? Czego naprawdę chcę? Techniki improwizacyjne pozwalają ćwiczyć odwagę w odpowiadaniu na te pytania. Przez to człowiek staje się bardziej sobą. Jest bardziej świadomy, odważny, ale także bardziej otwarty i tolerancyjny. Jednym słowem: improwizacja jest dla mnie szkołą dobrego życia.

Joanna: Mówiłeś że zetknąłeś się z pracą Franka Farellego i prowokatywnością – jak ją odbierasz? Co o niej myślisz?

Oskar Hamerski: Myślę jak najlepiej. Moim zdaniem Johnstone i Farrelly mieli ten sam cel i podobne metody. Chcieli wybudzić człowieka z letargu i przywrócić mu radość życia.

Joanna: Czy widzisz jakieś połączenia między improwizacją a prowokatywnością?

Oskar Hamerski: Przede wszystkim cel jest ten sam: zobaczyć człowieka w pełni sił witalnych – odważnego i twórczego. Świadomego siebie i relacji z innymi, śmiało stawiającego czoło wyzwaniom i umiejącego się podnieść po upadku. Obie metody wierzą w człowieka, widzą go, jako posiadającego wszystkie zasoby, aby być szczęśliwym. Przeszkody, które stoją na drodze do szczęścia też są określane podobnie – jest to izolacja, brak kontaktu z rzeczywistością, zamknięcie się w jakimś schemacie. Jeśli uda się usunąć te przeszkody, organizm może zacząć funkcjonować prawidłowo. Wobec tego mechanizmy usuwania blokad też są podobne – nazwanie i rozbicie schematów, wzmożenie czujności i reaktywności, oraz nawiązanie bliskiego kontaktu.

Joanna: Czym dla Ciebie jest twoja sztuka?

Oskar Hamerski: Masz na myśli moją pracę? Jestem z wykształcenia aktorem. Pracuję w teatrze. Zajmuję się zawodowo twórczą interpretacją cudzych myśli. Przekładam słowa na język ciała i emocji. Żeby zrobić to w sposób przekonujący i ciekawy, muszę zagłębić się w wewnętrzny świat uczuć nie tylko odgrywanej postaci, ale też autora i reżysera. Dużą rolę w tym zawodzie odgrywają empatia, intuicja, ale też wiedza o ludzkich zachowaniach, zdolność obserwacji i sprawność fizyczna. Praca aktora to dla mnie połączenie pracy tłumacza, psychologa, śpiewaka i akrobaty.

Joanna: Co chcesz przekazać ludziom poprzez swoją sztukę / grę / pracę?

Oskar Hamerski: Tove Jansson powiedziała w Muminkach, że „teatr jest najważniejszą rzeczą na świecie, gdyż tam pokazuje się ludziom, jakimi mogliby być, jakimi pragnęliby być, choć nie mają na to odwagi, i jakimi są”. Zgadzam się z tym. Chciałbym przez swoją pracę pokazywać innym ludziom bohatera, z którym mogą współodczuwać, w którym widzą swoje cechy i który mierzy się z problemami. Z drugiej strony myślę, że każdy aktor chce tego samego: pokazać człowieka, który wywoła uczucia i emocje, który zrobi wrażenie, który zostanie zapamiętany. Aktor robi co może, żeby zostać zapamiętanym i zaakceptowanym. Cały czas jest w kontakcie z publicznością, wsłuchany w jej reakcje. Domaga się uwagi i podziwu.

Joanna: Co według Ciebie daje improwizacja? Co dała Tobie?

Oskar Hamerski: Moim zdaniem każda improwizacja, nie tylko teatralna, ale też np. muzyczna, taneczna, gdy jest wykonana dobrze, daje niezwykłe poczucie harmonii. Człowiek ma poczucie łączności z wyższą wewnętrzną siłą, która dodaje mu pewności siebie, wyostrza jego zmysły i intelekt, pozwala bez problemu podejmować decyzje. Jest to stan niezwykłej czujności bez żadnego wysiłku. Stan, kiedy jednocześnie nasz mózg przetwarza setki informacji i z każdej z nich zdajemy sobie sprawę. Stan ten jest opisywany w psychologii jako „flow”, albo „przepływ”. Artyści nazywają to natchnieniem, weną, albo przypływem geniuszu. Jest to uczucie bardzo przyjemne i można się od niego uzależnić. Improwizacja potrafi dostarczyć bardzo silnych doznań szczęścia. Niestety potrafi też iść opornie i wtedy ma się wrażenie wyobcowania, ciężkości, otępienia i nudy. To uczucie z kolei jest bardzo przykre. Ma się poczucie bezsensu, chaosu i inercji. Techniki improwizacyjne starają się opanować te destrukcyjne siły i wprowadzić ład, sens i piękno. Próbują porządkować chaos. Są tak skonstruowane, żeby ćwiczyć czynniki, które są niezbędne do zaistnienia „przepływu”.

Joanna: Mówiłeś że widzisz wielkie zastosowanie tak aktorstwa / teatru jak i improwizacji w pracy terapeutycznej – możesz coś o tym powiedzieć?

Oskar Hamerski: Z przyjemnością. Zacznę od teatru. Od początków naszej kultury teatr był używany jako forma terapii grupowej. Jego funkcją było katharsis czyli oczyszczenie. Człowiek przychodząc do teatru oczekiwał przedstawienia, które uwolni jego napięcia, ujawni stłumione lęki i przywróci spokój ducha. Do dziś jest to jedna z podstawowych funkcji teatru – za pomocą odgrywanego przedstawienia skonfrontować widza z jego często nie uświadomionymi uczuciami, lękami i pragnieniami. Wypowiedzieć je głośno. Pozwolić widzowi zobaczyć je przed sobą. Wtedy rzeczywiście sztuka jest poruszająca i może głęboko wpłynąć na widza. Bez względu na to czy jest to tragedia czy komedia. W innych kulturach także posługiwano się formami teatralnymi w celach terapeutycznych. Rola szamana polegała między innymi na wcielaniu się w role bóstw, czy duchów opiekuńczych. Szaman za pomocą kostiumu, maski, środków halucynogennych i tańca odgrywał przed miejscową społecznością leczniczy spektakl, który miał przywrócić im spokój i dobrobyt. Teatr jest potężnym narzędziem zmiany. Dlatego też zawsze dbali o niego możni protektorzy. Teatr potrafi wpływać na ludzkie zachowania, zmieniać sposoby myślenia. Ludzie po spektaklach teatralnych wychodzili na ulicę i domagali się przemian, jak na przykład po słynnych „Dziadach” Kazimierza Dejmka w 1968 roku.

Podobnie sprawa się ma, jeżeli chodzi o aktorstwo i jego terapeutyczny potencjał. Aktor jest osobą, która wciela się w postać inną od siebie. Żeby zrobić to prawdziwie, muszę uświadomić sobie jakie zachowania są m oje i z czym się zgadzam, a co nie jest moje i nigdy sam bym się tak nie zachował. To prowokuje do refleksji nad sobą. Pytania, jakie aktor musi sobie zadać w pracy nad rolą są podobne do tych jakie człowiek powinien sobie zadać w pracy terapeutycznej: czego chcę w tej chwili, jaki jest mój cel, jakie mam nastawienie do osób wokół, co czuję w tej chwili? Mogą się pojawić pytania: ile ról sam gram w życiu i jaki mam w tym cel? I tak dalej.

Z tego co wiem narzędzia teatralne są wykorzystywane w wielu rodzajach terapii – także prowokatywnej, ale przecież też w Gestalt, w dramie, w analizie transakcyjnej, w ustawieniach Hellingerowskich, w terapii zorientowanej na proces.

Joanna: Powiedziałeś, że improwizacja sprawia, że człowiek staje się wolny – możesz powiedzieć jak to rozumiesz? (to jest złapane z naszej wczorajszej rozmowy 🙂 )

Oskar Hamerski: W improwizacji nic nie musisz. Możesz robić to, co przychodzi ci do głowy. Cokolwiek zrobisz, cokolwiek powiesz, będzie dobre. Pod warunkiem, że dogadasz się z partnerem. Pod warunkiem, że nawiążesz z nim kontakt i będziecie rozmawiać. Człowiek jest istotą społeczną i zawsze jego wolność jest ograniczona przez innych. W teatrze jednak, inaczej niż w rzeczywistości, nie musimy podlegać presjom, utrwalonym schematom zachowań – możemy zaryzykować zachowania inne niż w codziennym życiu, takie być może na jakie zawsze mieliśmy ochotę, ale brakowało nam odwagi. W improwizacji to wszystko jest możliwe i nie ma żadnych realnych konsekwencji. Możemy śmiało stawiać czoła wyzwaniom. Możemy poczuć się jak bohaterowie wspaniałych historii. Improwizacja to przestrzeń wolności i bezpieczeństwa.

Joanna: Czasami prowadzisz warsztaty improwizacyjne – po co?

Oskar Hamerski: Interesuje mnie improwizacja, więc na warsztatach mam okazję badać, sprawdzać jakie techniki i kiedy pracują najlepiej. Posługuję się scenariuszami gier wymyślonymi przez Keitha Johnstone’a czy Violę Spolin, ale też wymyślam swoje własne. Wiele schematów improwizacyjnych można zauważyć w literaturze, filmie czy kabarecie. Wystarczy umiejętnie wyciągnąć dramaturgiczną formę i wypełnić ją nową treścią.

Interesuje mnie też sam proces edukacyjny. Każda grupa jest inna i czego innego oczekuje. To jest zawsze wyzwanie: jak komunikować się z ludźmi, żeby wzmacniać proces twórczy, jak stworzyć dla niego odpowiednie warunki? Dostarczanie technik, informacji to jedna rzecz, a druga sprawa to umiejętność skutecznej komunikacji. Obie te rzeczy na takich warsztatach ćwiczę.

Najczęściej celem warsztatów, które prowadzę jest rozbudzenie kreatywności. Wszyscy teraz potrzebują kreatywności i nie bez przyczyny. To bardzo przydatna w czasach kryzysu umiejętność twórczego rozwiązywania problemów. Umiejętność łączenia na pozór sprzecznych, albo odległych elementów. Większość gier improwizacyjnych przypomina łamigłówki. Kiedy dostrzeżemy ukryte w nich zależności i mechanizmy – same zaczynają się rozwiązywać.

Improwizacja dostarcza też narzędzi, które dają wgląd w otaczającą nas rzeczywistość. Odsłania schematy zachowań. Opiera się na grach, które mają swoje ścisłe zasady. Np. jedna postać w grze przyjmuje jakąś postawę, a druga przyjmuje postawę inną, przeciwną, skrajną, albo wspierającą, wzmacniającą. Albo też jest kimś w konkretnej relacji np. synem, żoną, księdzem, lekarzem. Zestawienie ze sobą dwóch osób w takich warunkach, które wymagają złamania ustalonego schematu jest zawsze interesujące i twórcze. Po pierwsze ze względów artystycznych, bo powstają często z tego bardzo interesujące sceny, a każdy z graczy ma własną chwilę twórczą, moment intuicyjnego połączenia ze swoją stwarzającą naturą. Po drugie ze względów edukacyjnych, bo dostrzegamy prawa i schematy, jakie rządzą relacjami międzyludzkimi, jakimi sami się poddajemy często automatycznie i niechcący. Mam wrażenie, że po ćwiczeniach z improwizacji patrzy się na siebie i na świat z większym dystansem, radośniej, spokojniej i uważniej.

Joanna: Jak myślisz, czego ludzie uczą się poprzez improwizację?

Oskar Hamerski: Wydaje mi się, że najszybciej widać postępy we współpracy z innymi. Ludzie bardzo szybko poznają się nawzajem, otwierają się przed sobą i nawiązują szczere kontakty. Wszystko odbywa się w atmosferze humoru i zabawy, więc człowiek mniej się boi. Szybko też zmienia się stosunek do popełnianych błędów. Błąd przestaje być tragedią i powodem do wyrzutów sumienia, a staje się powodem do radości i inspiracją do twórczej zmiany. Moim zdaniem ludzie poprzez improwizację mogą się nauczyć wszystkiego, czego chcą.  Odpowiednio zastosowane ćwiczenia improwizacyjne są potężnym narzędziem edukacyjnym. Angażują one w proces całego człowieka, z jego intelektem, uczuciami i ciałem, jednocześnie rozbudzając ciekawość i stawiając wyzwania. To tworzy bardzo sprzyjające środowisko do zdobywania wiedzy. Człowiek uczy się, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Na przykład podobno mający cztery latka Benjamin Constant, późniejszy francuski mąż stanu, został zaproszony przez swojego guwernera do zabawy, która polegała na tym, żeby wymyślać nowy język i w tym języku nazywać podczas spacerów wszystko, co się widzi. Wymyślili nawet do tego specjalną gramatykę i znaki dla opisania dźwięków. W wieku sześciu lat chłopiec dowiedział się, że w ten sposób nauczył się greki.

Wiem, że w tej chwili używając improwizacji ludzie uczą się bardzo różnych rzeczy. Kursy improwizacji robią aktorzy, menedżerowie, sprzedawcy, nauczyciele, trenerzy, lekarze, księża, politycy. Każda z tych grup ma swoje własne cele. Są jednak umiejętności, które zdobywają wszyscy. Na pewno jest to rozwój umiejętności komunikacji i współpracy w grupie, wzrost zaufania do swojej indywidualności i intuicji, większa otwartość na zmiany i łatwiejsze radzenie sobie z problemem.

Joanna: Występujesz / grasz w kabarecie „Pożar w Burdelu” – możesz coś o tym więcej powiedzieć?

Oskar Hamerski: „Pożar w Burdelu” to warszawski kabaret założony kilka lat temu przez Michała Walczaka – pisarza, dramaturga i Macieja Łubieńskiego – historyka, dziennikarza, warszawianistę. Oni piszą teksty. Oprócz nich w grupie są aktorzy, muzycy, cyrkowcy, scenografki, makijażystki, choreograf, reżyserzy dźwięku i światła, menedżer i inspicjent. To w tej chwili właściwie mały teatr. Mamy już na swoim koncie prawie trzydzieści premier. Pierwsze programy graliśmy w piwnicy klubu na Chłodnej 25 dla 50 osób, a ostatni graliśmy w Teatrze Polskim kilkanaście razy dla blisko 800 osób. Każdy spektakl jest o czym innym, ale każdy w jakiś sposób komentuje bieżące problemy i lęki młodych warszawiaków. Są odniesienia do polityki, do kościoła, do tego, co dzieje się w Warszawie w kulturze. Są piosenki i tańce, jest band, który gra na żywo. Ja gram tam postać doktora Janusza Faka – terapeuty miasta. To kabotyn, hochsztapler, egocentryk, erotoman i tchórz. Dr Fak w czasie swoich wystąpień przeprowadza ankiety, diagnozuje nowe choroby psychiczne Warszawy i jej mieszkańców, określa przyczyny i stosuje terapię bezpośrednio na widzach. Najczęściej jest to terapia poprzez dotyk. Dr Fak np. prosi wszystkich, aby przywitali się ze swoimi sąsiadami, popatrzyli sobie dłużej w oczy, dotknęli ubrania obcej osoby, szeptali sobie do ucha, czy masowali się po pośladkach. Oczywiście nie ma przymusu, ci którzy nie chcą brać udziału mogą siedzieć, ale proszeni są o robienie obserwacji i notatek. Muszę powiedzieć, że zawsze jestem zadziwiony, bo wstają i ćwiczą prawie wszyscy.

Joanna: Czym dla Ciebie jest humor i co daje?

Oskar Hamerski:  Dla mnie humor to chyba sposób, w jaki człowiek indywidualnie dostraja się do świata. Sposób, w jaki radzi sobie z jego złożoną strukturą pełną schematów, ale też totalnego chaosu. Dzięki poczuciu humoru życie jest łatwiejsze, znośniejsze i przyjemniejsze. Już samo to, że człowiek się spontanicznie śmieje, nieważne z czego, uzdrawia jego organizm. Ludzie, którzy się śmieją, żyją dłużej, są bardziej zadowoleni z życia i lepiej znoszą kryzysy. Jest wiele rodzajów humoru i nie wszystkie do siebie pasują. Jednego bawi moment, kiedy biskup się potknie, a innego pytanie „czy warto się uczyć arytmetyki?”. Ludzie, którzy mają podobne poczucie humoru, są dla siebie bardzo atrakcyjni. Pary często łączą się ze względu na wspólne poczucie humoru. Humor bardzo łączy ludzi. Otwiera przed sobą. Humor to ogromny afrodyzjak.

/Urywek rozmowy z Oskarem Hamerskim aktorem teatralnym.
Fot. Kasia Chmura

 

oskarHamerski* Oskar Hamerski

Absolwent krakowskiej PWST z 1999 roku. W latach 1999-2003 należał do zespołu łódzkiego Teatru Nowego, na deskach którego zagrał między innymi w spektaklach Mikołaja Grabowskiego (Ilję w „Proroku Ilji” T. Słobodzianka i Edgara w „Królu Learze” W. Shakespeare’a) oraz Kazimierza Dejmka (Posąg w „Śnie pluskwy” T. Słobodzianka i tytułową rolę w „Hamlecie” W. Shakespere’a). Od 2005 roku należy do zespołu Teatru Narodowego w Warszawie, w którym zagrał Septimusa czyli Lancelota w „Merlinie. Innej historii” (T. Słobodzianek, reż. O. Spisak), Witolda w „Kosmosie” (W. Gombrowicz, reż. J. Jarecki), Adwokata Krogstada w „Norze” (H. Ibsen, reż. A. Olsten) oraz Cassia w „Otellu” (W. Shakespeare, reż. A. Olsten). Grał także między innymi gościnnie w innych spektaklach Mikołaja Grabowskiego: Konrada w „Wyzwoleniu” S. Wyspiańskiego w Narodowym Teatrze Starym w Krakowie oraz Złodzieja w „Nocy” A. Stasiuka w Dusseldorfer Schauspielhaus.

Wystąpił także w przedstawieniach Teatru Telewizji: „Sprawie Stawrogina” (F. Dostojewski, reż. K. Zaleski), „Wiośnie narodów w cichym zakątku” (A. Nowaczyński, reż. T. Bradecki) i „Szkole żon” (Moliere, reż. J. Stuhr). Ma na swoim koncie także role filmowe w „Teraz ja” Anny Jadowskiej i „Karolu. Człowieku, który został papieżem” Giacomo Battiato oraz serialu „Magda M.”. W 2001 roku otrzymał nagrodę prezydenta miasta Łodzi, a w 2005 roku na XXX Opolskich Konfrontacjach Teatralnych został nagrodzony za rolę Konrada w „Wyzwoleniu” Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Mikołaja Grabowskiego w Narodowym Teatrze Starym w Krakowie. W Laboratorium Dramatu brał udział w czytaniu „Orfeusza” Anny Świrszczyńskiej w reżyserii Aldony Figury. 

INNE DZIAŁANIA: http://teatrdlawas.pl/ludzie-teatru/3042-oskar-hamerski

Biblioteka

Powiązane wpisy

Prowokatywność w pracy trenera czym jest?

Prowokatywność w pracy trenera czym jest?

Pytania i odpowiedzi jakie postawili przed sobą Marcin Skorodzień i Joanna Czarnecka tworząc warsztaty z zastosowania metod prowokatywnych w pracy trenera. Artykuł powstał na bazie odpowiedzi udzielonych przez Marcina – trenera, coacha, szefa zespołu trenerskiego, wewnętrznego dużej ogólnopolskiej firmy.